poniedziałek, 9 lutego 2009

ironic fairytales

głowa zajęta, buszuję w przeszłości, przewracam kolejne wirtualne strony odnajdując ślady swoich stóp.
cofam się - jakby o lata świetlne. zmieniło się tyle, o tyle za wiele.
i brak mi tych drżeń
adrenaliny
tchnień
oczekiwań
brak brak brak
słowa z mojego słownika zaczynają się na "nie-"
niezadowolenie, niespełnienie, niekochanie, nie nie nienie

nie kołyszę nikim
nie kołyszę się
kołyszę do snu, przewracając kolejne kartki. cóż z tego, że mądre, że ubogacają. ..

a sen - przynosi mi obrazy, o których chcę pamiętać za dnia.

nikt tu nie zachodzi, więc nie obawiam się odkrycia
zachodzi słońce
zaszło
...

przegrywam z sobą
nie jestem sobą. nie odpowiadam swojej pamięci. zupełnie nie. dysharmonia. totalna klapa.

a najbardziej boli to, ze wszystko ode mnie zależy, że w moich dłoniach usadowił się los.
i tak naprawdę za wszystko odpowiedzialna jestem ja.

i chuj.

4 komentarze:

bere pisze...

a mail na jaki adres? szukam i szukam i nic :(

a pod tym, co tu u Ciebie - to ja się mogę podpisać.

beladonna pisze...

mail napisałam z gamila.
na onet eu

Anonimowy pisze...

nie wiem czy z tym losem tak do końca. z losem w dłoniach można wiele, to prawda, ale nie wszystko. a wojny i bitwy z samym sobą są trudniejsze niż z całą armią ludzi na zewnątrz.
i oczywiście że los w naszych dłoniach jest ale czasem chyba mamy tendencje do tego żeby stawiać sobie wysokie nieosiągalne poprzeczki. a może czasem wystarczy po prostu dać ponieść się życiu...?

bere pisze...

nie mam już tamtego maila :)
bere.aol@gmail.com