piątek, 24 października 2008

I did it, I did it.

wróciłam :)
cała zdrowa i dumna.

bo jazda to przyjemność...

a najprzyjemniejsze było spotkanie ze Szkotką w Kaliskiej.
nic się nie zmieniły: ani Szkotuś ani Kaliska :)
dobrze było zajrzeć do swojego miejsca w Łodzi.

mrrr

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

no widzisz :)

Anonimowy pisze...

A do poznania się nie wybierasz?;))
(vela)

Anonimowy pisze...

:-)))

A ja wróciłam własnie po weekendowej tułaczce sieradzko-wieruszowsko-zduńskowolskiej. Jestem zmęczona jak po wczasach na Majorce!

Gdzieś Ty się ukrywała!

Sz.

Unknown pisze...

Oj pięknie, pięknie.. w tej Kaliskiej tak beze mnie..:)